Pisałam o tym kilkukrotnie, iż co do zasady małżonkowie po sobie dziedziczą…. (co do zasady – każdy może przecież napisać testament i wskazać w nim dowolnie wybranych spadkobierców, każdy może też w testamencie wydziedziczyć bliskie osoby, w tym właśnie małżonka).
Obecnie dosyć często zdarza się, iż na skutek zawarcia odpowiedniej „małżeńskiej umowy majątkowej” między małżonkami powstaje ustrój rozdzielności majątkowej. W praktyce oznacza to, iż po dacie zawarcia takiej umowy funkcjonują tylko majątki osobiste każdego z małżonków.(sama rozdzielność majątkowa to temat na osobny wpis)
Rozdzielność (jak pewnie też i inne ustroje majątkowe) ma zarówno wady, jak i zalety.
Nie wszyscy jednak, którzy decydują się na rozdzielność majątkową wiedzą, iż ma ona skutek tylko „za życia” małżonków.
Sam fakt ustroju rozdzielności majątkowej nie wyłącza bowiem małżonka od dziedziczenia…
Mówiąc bardziej wprost: niezależnie czy małżonkowie mają „wspólność” czy „rozdzielność” co do zasady będą po sobie dziedziczyć (no chyba, że małżonkowie sporządzili testamenty, w których powołali do dziedziczenia inne osoby…). I jak pisałam – dziedziczeniu podlega nie tylko „majątek”, ale też niestety długi.
Co to oznacza w praktyce?
Ano mniej więcej to, iż żona może nie ponosić odpowiedzialności za długi zaciągnięte przez męża dopóki mąż ten żyje (wzajemna odpowiedzialność małżonków za długi to skomplikowany temat, który jeszcze będzie wielokrotnie poruszany na blogu) – co nie znaczy, iż uniknie tej odpowiedzialności, jeśli przyjmie po mężu wprost spadek obciążony długami.